środa, 27 lutego 2013

Amos Oz, „Mój Michael”


Oniryczna atmosfera powieści Oza uwodzi… Krajobrazy Jerozolimy tchną odwieczną Tęsknotą.  Gorzki smak niespełnienia, cierpki – samotności to pokarm tej prozy. Samotności, na którą narażeni są wszyscy niezależnie od tego czy ktoś pozostaje w bliskiej relacji z drugą osobą czy też nie. Istnieje bowiem ten poziom odosobnienia, którego nie wyrażą żadne słowa. Ten poziom braku porozumienia, który wynika z prostego faktu, że każdy jest inny. To nie uchybienie dobrej woli lecz ułomna natura ludzkich związków. Czy gdyby główna bohaterka  wyszła za mąż za kogoś innego byłaby szczęśliwsza? Czy może gdyby inaczej pokierowała swoim życiem znalazłaby spokój. Raczej nie, bowiem to jej osobowość determinuje stopień zadowolenia z życia. Jej psychika, którą zawsze będą targać sprzeczności nie zazna wytchnienia. Wokół tej postaci narasta najwięcej kontrowersji. Czyżby Oz sportretował współczesną Panią Bovary? Osobę nie potrafiącą odnaleźć się w rzeczywistości, uciekającą w marzenia i mrzonki? Wydaje mi się, że nie. Chana nie posiada tej siły w dążeniu do realizacji własnych pragnień, którą miała jej francuska „poprzedniczka”. Nie może zaakceptować banalności  egzystencji, zwyczajności swojego męża, gdyż sama jest niezwyczajna. Artystka, która nie pozostawia po sobie dzieł. Ale w jej sercu tli się ich zaczyn. Poetka bez wierszy. Widzi półcienie, subtelne gesty zwrócone w jej stronę, potrafi zachwycić się niespodziewanym pięknem, hołubi wspomnienia. Jej problem tkwi w nadmiernej wrażliwości, której nie umie właściwie ukierunkować, znaleźć dla niej ujścia. Dlatego owa wrażliwość zamienia się w źródło destrukcji, powolnie drążącej samą  Chanę i jej najbliższe otoczenie. Taka postać w niektórych budzi irytację. Mam wrażenie jednak, że  autor, który nie potrafi otrząsnąć się po samobójczej śmierci  matki, pisze tę powieść po to, żeby tę  matkę zrozumieć. Odkryć jej kruchość, wejść w jej świat. Kierują nim współczucie, owszem żal, ale przede wszystkim miłość. A tytułowy Michael, czy jest tyko nudną marionetką, w rękach rodziców. Czy raczej udzielającym światu uwagi, delikatnym mężczyzną, skorym do pomocy, oddanym i czułym.
           
Powieść Oza to pejzaże wewnętrzne, muzyka duszy. Kto poszukuje w literaturze nagromadzenia zewnętrznych przeszkód i szeregu działań podejmowanych w celu ich przezwyciężenia będzie zawiedziony. Kto będzie chciał na chwilę pochylić się nad dramatem nieodłącznie  wkomponowanym w ludzki los, będzie wdzięczny za tę podróż w głąb, nawet jeśli udzieli mu się  mrok,  niechciany choć wierny towarzysz.

Amos Oz, „Mój Michał”, przełożyła z hebrajskiego Agnieszka Jawor-Polak, Czytelnik, Warszawa 2007

Anna Szlagowska