czwartek, 1 listopada 2012

"Pan Mani"


Po lekturze wielowątkowej sagi A.B. Jehoszuy odnieśliśmy chyba w większości podobne wrażenie: trudno trochę odnaleźć drogę w tym labiryncie obrazów, historii i postaci, rozciągającym się zarówno w czasie jak i w przestrzeni. Nicią, która ma przez ten labirynt nas prowadzić, jest nazwisko Mani i postacie kolejnych przedstawicieli tajemniczej rodziny sefardyjskich Żydów. Ich tropem (tylko męskich potomków, choć w powieści nie brakuje wyrazistych postaci kobiet) zagłębiamy się w historię rodu Manich, splecioną nierozerwalnie z dziejami Izraela i Jerozolimy. Droga jednak nie prowadzi prosto do celu i skomplikowane dzieje Manich poznajemy niejako wstecz, odkrywając kolejne warstwy czasu. 


Powieść zbudowana jest z cyklu pięciu rozmów, z których każda umiejscowiona jest w innej epoce, w innym środowisku czy miejscu. Łączy je jedno: jeden z rozmówców, często w stanie wielkiego poruszenia emocjonalnego, relacjonuje niezwykły epizod, który przeżył. Za każdym razem epizod ten dotyczy znajomości z tytułowym „panem Mani”. Może być to jerozolimski sędzia w XX wieku lub przewodnik w ruinach na Krecie w czasie II wojny światowej. Często odnosimy wrażenie, że ów Mani jednocześnie jest i nie jest centralnym punktem relacji. Niekiedy nie jest obecny fizycznie, przemyka gdzieś na marginesie, lecz skupia na sobie obsesyjne zainteresowanie. Jego losów nie poznajemy obiektywnie, są przefiltrowane przez subiektywne wrażenia osoby opowiadającej. Może być nią młoda studentka, wychowanka kibucu, jak w rozmowie pierwszej, hitlerowski oficer na okupowanej Krecie, brytyjski wojskowy z okresu Mandatu, XIX – wieczny polski lekarz czy – w najdalej w przeszłość sięgającej opowieści – żydowski kupiec z Salonik. Jehoszua używa ciekawego zabiegu – w kolejnych rozmowach słyszymy głos tylko jednej osoby, narratora historii, reakcje drugiej pozostają kwestią domysłu. Co więcej, stopniowo zaczynamy zauważać, że spotkanie z rodziną Mani wywarło na każdego z rozmówców ogromny, decydujący wręcz wpływ. Gorączkowo usiłują opowiedzieć całą historię z jak największą ilością szczegółów, często opowiadając do późna w noc, rozwlekle, nie zwracając uwagi na znużenie rozmówcy.
Odsłaniając kolejne warstwy prywatnej historii rodziny poznajemy też nierozerwalnie złączoną z nią historię najważniejszego dla nich miasta, Jerozolimy, i naturalnie też kolejne akty historii Żydów, do tej Jerozolimy dążących, w ten czy inny sposób. Podróż ta niekiedy przyprawia nas o zawrót głowy, czasem giniemy w gąszczu detali, ozdób i dygresji, i naturalnie nie każdemu wszystkie epizody wydają się jednakowo fascynujące.

„Pan Mani” ukazał się w Polsce w 2008 r. w tłumaczeniu Leszka Kwiatkowskiego, nakładem wydawnictwa Cyklady. Po polsku możemy przeczytać także inne powieści A.B. Jehoszuy: „Kochanek”  i „Powrót z Indii”
                                                                            Magdalena Sommer